piątek, 24 stycznia 2014

Rozdział 2

*Oczami Ariany*
Poprosiłam Damona żeby odwiózł mnie do domu.Jadąc jego samochodem nikt z nas się nie odzywał.Było widać, że chłopak jest nieźle wkurzony tym, że moja mama znów nam przerwała.
-Damon kochanie, jesteś zły?-powiedziałam jak najciszej mogłam, żeby tylko go bardziej nie zdenerwować.Czekałam na odpowiedź aż w końcu ledwie słyszalnie,ciemnowłosy przerwał ciszę.
-Nie,czemu?
-Nie kłam.Widzę, że przeszkadzają Ci wieczne telefony mojej matki.
-To co się głupio pytasz?Sama sobie odpowiedziałaś...
Nie chciałam już się odzywać, z nim nie wygrasz.Damon to bardzo kochany chłopak, umie się o mnie zatroszczyć, ale lepiej go nie wkurzać, bo wtedy może rozwalić wszystko co stanie mu na drodze.W moim towarzystwie potrafi się opanować, ale boję się, że kiedyś coś mi zrobi.
Zajechaliśmy pod mój dom gdy zobaczyłam moją matkę która stała w oknie.Nie mogę się doczekać jej kazania na temat "Jaki to Damon jest zły,samolubny i arogancki".
-Pa Damon-mówiąc to cmoknełam chłopaka w policzek.Odpowiedziała mi cisza.Weszłam do domu i zdjełam z nóg moje czarne obcasy, które rzuciłam na ziemię.
-Ariana do mnie-usłyszałam chłodny głos rodzicielki niosący sie z kuchni.
-Może tak grzeczniej co?Przypomnieć Ci że nie jestem psem i jak to zwierzę wygląda?-gdy to powiedziałam zagwizdałam, a dźwięk rozniósł się po całym domu.Pod moimi nogami momentalnie znalazły się mała Lorde i jej mama Abi.Były to dwa psy rasy Labrador o złotej sierści.
-Przestań pyskować,bo w końcu tego pożałujesz.Proszę mi powiedzieć gdzie byłaś.
-Na wycieczce z Damon'em.
-Ile razy mam Ci powtarzac to, że on nie jest dla Ciebie?
-Dla mnie możesz w ogóle tego nie mówić-odwróciłam się napięcie i poszłam po białych schodach do siebie na górę.Kocham swój pokój, jest to jedyne miejsce gdzie mogę w spokoju posiedzieć sama,zrelaksować się i wyciszyć.Ściany były białe z resztą jak kominek nad którym wisiał czarny telewizor na któ
ry spoglądałam lerząc na dużym łózku.Nad nim wisiały dwa obrazy w czarnych ramkach.Na przeciwko drzwi było okno z kremowymi zasłonami i pięknym widokiem który można było oglądać, leżąc na sofie tego samego koloru co zasłony.3/4 pokoju zajmował biały dywan który zasłaniał brązowe panele.Koło małej szafki na której stała lampka nocna były drzwi, którymi szło się do mojej łazienki a z łazienki do dużej garderoby.
Położyłam się na łóżku relaksując się po dzisiejszym dniu.Mój spokój przerwały wibracje mojego Iphone'a.Spojrzałam na wyświetlacz na którym pojawiło sie zdjęcie Liama i jego numer.Przesunęłam palcem po ekranie w celu odebrania od chłopaka.
-No hej Li,co tam?
-Jest sprawa Ari,robimy dzisiaj z chłopakami imprezę, może wpadniesz?
-Może?Myślisz że bym odmówiła?Chyba jeszcze za dobrze się nie znamy-usłyszałam śmiech chłopaka po czym znów zaczął mówić.
-To dzisiaj o 20 w domu Damon'a
-Okej, do zobaczenia-rozłączyłam się po czym pobiegłam do łazienki pod prysznic.Zsunełam z siebie ciuchy i weszłam do kabiny.Odkręciłam kurek, a ciepłe strugi wody momentalnie oblały moje ciało.Wyszłam z pod prysznica i owinięta w ręcznik zaczęłam robić sobie makijaż.Po skończonej czynnośći wyprostowałam włosy i ubrana w samą bieliznę, poszłam do mojej garderoby.Wybrałam krótką jasno-różową sukienkę bez ramiączek,jeansową katanę z ćwiekami,do tego złoty wisiorek z krzyżem,a na nogi włożyłam czarne botki.Stanęłam przed  lustrem i stwierdziłam, że wyglądam fenomenalnie.Spojrzałam na wyświetlacz w telefonie i zobaczyłam małą kopertkę, która oznaczała sms'a.

Damon
Hej skarbie, przyjechać po Ciebie?

Ja
Jasne xx

Damon
Będę o 19:30

Przeczytałam wiadomość i nie odpisując, schowałam komórkę do mojej torebki którą miałam w szkole.Zeszłam jeszcze na dół zobaczyć czy ktoś jest w domu.Jak zwykle  było pusty.Była tylko nasza służąca Susanne.Gdy byłam mała była ona za razem moją opiekunką.Nim się spostrzegłam była 19:30 a samochód  Damon'a stał pod bramą.Zamknęłam drzwi od domu i pędem pobiegłam do auta chłopaka.
-Hej- przywitałam się z chłopakiem soczystym buziakiem.Myślę, że humor mu się poprawił.Jechaliśmy dobre 20 minut, aż w końcu byliśmy pod jego willą.

*Muzyka*
Nie było 20, a słychać było już dudniącą muzykę,śmiechy i krzyki ; widać było kolorowe światła.Wchodząc do środka spostrzegłam Ashley do której podeszłam by trochę pogadać.
-Hej Ari.
-Hej,hej.I jak dobrze się bawisz?
-Ta, jest spoko- było widać że dziewczyna jest przygnębiona i niezadowolona ze swojego pobytu tutaj.Ash nigdy nie lubiła takich imprez, wolała siedzieć w domu ze swoim bratem.Choć ludzie z naszej paczki lubili ją, ona nie mogła znaleźć z nimi wspólnego języka.
-A o czym chciałaś wtedy pogadać?
-No bo...- dziewczyna chciała dokończyć ,ale Niall złapał mnie za rękę i pociągnął do naszej grupki.
-Sorry Ash,pogadamy później!
Staliśmy koło baru z alkocholem co chwila popijając kolorowe drinki.Impreza coraz szybciej się rozkręcała a ja byłam coraz bardziej napita.Damon miał jakieś narkotyki, więc nie oszczędziłam sobie wciągnięcia jednej kreski.Po 2 godzinach straciłam nad sobą kontrolę.

***

Skoro księżniczka przyszła na  imprezę, musiała też pokazać kto jest księżniczką w tańcu.
Stanęłam na środku salonu i zaczełam bujać się w rytm muzyki.Dodałam do tego ręcę i nogi.Zaczęłam coraz energiczniej się poruszać.Sexownie poruszałam całym moim ciałem ,widać było że chłopakom leci ślinka i jakby mogli piepszyli by mnie tu i teraz.Damonowi bardzo się to podobało,toteż dołączył do mnie.Wszyscy się na nas gapili jak na duchy i o to właśnie chodziło, trzeba pokazać kto tu jest najlepszy.W połowie piosenki złapałam chłopaka za rękę i posadziłam na kanapie.Usiadłam na niego sexownie okrakiem i złapałam za kołnierzyk od koszuli.Przyciągnęłam jego twarz do mojej i wpiłam się w jego usta.Czułam pod sobą jak jego członek twardnieje z podniecenia.Damon złapał mnie za pupę, wstał i zaczął iść w stronę schodów do swojej sypialni.Wszyscy ludzie w jego domu zaczeli gwizdać i krzyczeć.Chłopak wciąż mnie całując położył mnie na łóżku i zaczął rozbierać.Byłam w samej bieliznie gdy do pokoju weszła Ash.
-Ariana znalazłam twój telefon jakiś koleś miał na niego...Eee sorka, nie przeszkadzam-dziewczyna zatrzasnęła drzwi i zbiegła na dół.
-Kurwa-syknął Damon.Ja za to zaczęłam się jak najszybciej ubierać.Gdy już byłam gotowa zbiegłam na dół szukać mojego telefonu.
-Ashley, to masz ten telefon?-przyjaciółka podała mi Iphone'a a ja wybiegłam na zewnątrz.W moich kontaktach wyszukałam numer do naszego szofera.
-Halo? Proszę przyjechać pod dom mojego chłopaka-rozłączyłam się i ukucnęłam na ziemii.Kocham Damon'a, ale nie chcę żeby inni myśleli że jestem jakąś suką i prześpie się z nim na jego imprezie gdzie jest połowa szkoły.Czekająć na kierowcę usłyszałam czyjeś kroki.Podniosłam głowę i zobaczyłam Finn'a.Nie oszczędziłam podstawienia mu nogi.Chłopak wywalił się na środku chodnika po czym wstał, otrzepał się i spojrzał na mnie by rozpoznać sprawcę jego upadku.
-Och Ariana...
-Cześć Finn.Wracasz z jakiegoś spotkania kujonów czy coś?
-N-nie
-Dobra idź, daję Ci spokój.
-Chciałem powiedzieć...że jutro mamy jeszcze korki-gdy to powiedział zaczął biec jak najszybciej umiał.Lepiej mnie nie upominać, a Harries dobrze o tym wiedział.Nagle oślepiły mnie śwatła samochodu.Mój szofer John po mnie przyjechał.Wstałam i wsiadłam do samochodu.Po drodze prawie zasnęłam, więc gdy weszłam do mojego pokoju, w ciuchach położyłam się spać.


*Oczami Damon'a*
Byłem strasznie wkurwiony tym, że Ariana uciekła.Już prawie się do niej dobrałem, ale jak zwykle ktoś musiał mi przerwać.Zbulwersowany wyszedłem na korytarz i złapałem się barierek.Przełożyłem nogę na drugą stronę i wszyscy skierowali swój wzrok na mnie.Zacząłem tańczyć w rytm muzyki a wszystkie panny śliniły się patrząc na moją klatę.W pewnym momencie poczułem, że przez to, że jestem pijany poplątały mi się nogi i moje ciało pochyliło się w przód.

_______________________________________________
Już myślałyście, że wam tu jakiegoś pornosa odstawie co ?:) To dopiero 2 rozdział jeszcze będzie na to czas.Mam nadzieję że się wam podobał i chyba nie musiałyśćie długo czekać.

CZYTASZ=KOMENTUJESZ

Bardzo prosimy o komentarze są one bardzo motywujące.I jakbyście mogły to gdzieś polećcie ten fan fiction:(


wtorek, 14 stycznia 2014

Rozdział 1.

*Oczami Ariany*

-Żartujesz tak?- piskliwy głos dobiegł z drugiego końca linii.
- A czy tu jest z czego żartować Ash? Matka wpuściła dwóch kujonów do domu i karze mi jeszcze próbować ich polubić...
- Oh, Ari, może nie są tacy źli? 
Czy ona żartowała? Moje życie towarzyskie i nie tylko legło właśnie w gruzach, a ona mówi, że Ci kujoni nie są źli.
- Od kiedy ty się stałaś taka empatyczna do nich? - wrzasnęłam do słuchawki. Wiedziałam, że się skrzywiła.
- Przepraszam... Masz racje, to tylko nic niewarci kujoni. Zawsze można ich zastraszyć tak?
- W sumie, racja...
- No właśnie, hej! Przecież chodzisz z Damonem Salvatorem, największym postrachem w szkole, więc w czym problem? A założę się, że matka Ci odpuści po dwóch dniach. Nie sądzisz?
- Masz racje.. I tak jej nie będzie w domu 24/7 więc co za różnica czy dwójka jakiś łamag przyjdzie do domu. Niech posiedzą i wypad.
Ash zawsze wiedziała jak mi pomóc, była moją najlepszą przyjaciółką. Zawsze na wszystko znalazła rozwiązanie.
- Ej, Ari mam do Ciebie sprawę- mruknęła ciszej niż zawsze.
Za oknem usłyszałam znany mi klakson. Damon po mnie przyjechał.
- Sorry Ashley Damon przyjechał. Pa!
Odłożyłam słuchawkę nie zastanawiając się wiele. Otworzyłam okno i zobaczyłam go w jego szarym kabrio. Ciemne włosy opadające lekko na czoło idealnie pasowały do lekkiego zarostu. Wyraźne rysy twarzy i jasno niebieskie oczy, które z tym wszystkim kontrastowały. Był perfekcyjny. Był mój.
- Masz 5 min. Zabieram Cię na wycieczkę!


*Oczami Louisa*



Miałem nadzieję.Wierzyłem w to.Ubzdurałem to sobie.Ubzdurałem sobie, że zacznę nowe życie.Życie bez prześladowania,poniżania,obrażania i wyśmiewania.Wierzyłem że mnie polubią, że będę miał więcej przyjaciół oprócz Harr'ego i Finn'a.Miałem nadzieję, że przyjmą mnie miło i ciepło.Ale nie.Jest tak jak w poprzedniej szkole.Już to widzę.Kompletny brak szacunku.Chciałem tylko to.Najwyrażniej nie jest mi to przenaczone.Chciało mi się płakać, ale się powstrzymałem.Wsparcie mam tylko w poprzednio wymienionej dwójce.Finn'a dopiero co poznałem i na szczęście jest dla mnie bardzo miły.Harry i ja znaliśmy się od dzieciństwa, wspólnie wychodziliśmy na dwór, bawiliśmy się, odwiedzaliśmy się nawzajem.Nasze mamy też się znały i przyjaźniły, ale po śmierci mojej rodzicielki, mama Harolda przestała się odzywać.Było mi bardzo smutno gdy już jej nie było,ojcu też było trudno.Musiał samemu mnie wychowywać odkąd skończyłem 7 lat.I jestem mu za to bardzo wdzięczny, że mu się udało.Że nie jestem jakimś buntownikiem, który myśli że mu wszystko wolno i ma na wszystko wyrąbane.Nauka i rodzina jest dla mnie najważniejsza, tego trzymam się w moim życiu.Robie to dla mamy ona na pewno była by ze mnie dumna.Teraz najgorsze jest to, że jestem korepetytorem Ariany.Raczej mnie nie polubiła, a raczej na pewno.Jest ona moim przeciwieństwem.Wywnioskowałem to po dzisiejszym dniu w szkole.Wróciłem do domu cały zdyszany, przez to że musiałem biedz, by zdążyć się jeszcze trochę pouczyć przed obiadem.W przedpokoju ściągnąłem buty i udałem się do kuchni.
-Hej Louis ! -zawołał tata,gdy tylko mnie ujrzał.
-Hej...
-I jak tam w szkole,opowiadaj! Znalazłeś sobie jakiś znajomych? Może dostałeś jakieś dobre oceny?-nie obyło by się bez tego pytania, ale mi to nie przeszkadza.
-Dobrze,zakolegowałem się z jednym chłopakiem,ogólnie klasa mnie polubiła.-musiałem skłamać,zawsze to robiłem gdy ojciec pytał się o relacje z innymi rówieśnikami.-A na oceny jeszcze za wczesnie tato, to dopiero pierwszy dzień w tej szkole.
-No tak racja.Jak by co to za pół godziny obiad.
Pobiegłem na górę do mojego pokoju.Rzuciłem torbę gdzieś w kąt i zasiadłem do nauki.To co najbardziej lubiłem.Inni chłopacy uprawiali różne sporty, chodzili na imprezy a ja najchętniej się uczyłem.W przyszłości chcę zostać lekarzem, więc najbardziej interesowały mnie przedmioty przyrodnicze i matematyka.Po obiedzie znów zabrałem się do nauki tym razem za przedmioty humanistyczne, które mniej lubiłem ale też miałem bardzo dobre oceny.Gadałem z Finnem na przerwie i też ma całkiem okej, ale dla niego najbardziej liczy się sztuka.Widziałem jego obrazy i są na prawdę super.Kiedyś na pewno zostanie wielkim artystą.Lepiej już wcześniej wziąć autograf...

*Oczyma Ariany*

- Żartujesz? - zaśmiał się perliście wkładając mi kolejną truskawkę do ust.
Leżeliśmy sobie na kocu, a on karmił mnie owocami z czekoladą. Pamiętam jak byliśmy młodsi, przesiadywaliśmy tu całe dnie. Damon nie był sentymentalny, dziwiłam się, że mnie tu zabrał.
- A czy wyglądam jakbym żartowała? - skrzywiłam się. - Ty nie jesz? - zmieniłam temat.
- Nie.. Ja mam ochotę na coś innego.
Przybliżył się do mnie i zaczął mnie całować po szyi szedł do góry by zagłębić się w moje usta.  Jego telefon się rozdzwonił jak na złość.
- Kurwa - przeklął cicho.
Wyciągnął telefon z kieszeni i odszedł kawałek. Jego głos był ledwo słyszalny, nie dość, że mówił szybko to jeszcze cicho.
- Co jest? - spytałam gdy do mnie wrócić.
- Nic co jest ważniejsze od Ciebie. - opadł łagodnie na koc z powrotem. - Więc na czym skończyliśmy? - mruknął przyciągając mnie do siebie.
- Oh, nie pamiętam - wyszeptałam między pocałunkami.
- A mam Ci przypomnieć? - ukazał swoje piękne białe zęby. Podparł się na łokciach nade mną.
Tym razem to ja usłyszałam znajomy dźwięk telefonu.
- Chyba nie jest nam dane dziś - posłałam w jego stronę smutny uśmiech, gdy on przesunął się by zrobić mi miejsce.
Wygrzebałam telefon z małej torebki i zobaczyłam napis "matka"
- Czego? - syknęłam zaraz po naciśnięciu zielonej słuchawki.
- Gdzie ty jesteś do domu!
- Wyluzuj trochę, co? Jestem z Damonem.
- Masz 30 min, albo przez najbliższy miesiąc nigdzie się nie ruszysz.
Usłyszałam znajomy dźwięk rozłączonej rozmowy.
- Wracamy? - zapytał brunet.
- Niestety muszę.


__________________________________________________________
Przepraszamy za to że tak długo czekaliscie:(
Prosimy o komentarze to bardzo motywuje,im więcej komentarzy tym szybciej dodajemy rozdział xx